Zingaro – teatr koni
W dniach 13-28 maja w ramach Fundacji Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta w Poznaniu gościliśmy teatr konny Zingaro. Wioska Zingaro powstała nad poznańskim jeziorem Malta. Prace nad jej przygotowaniami trwały wiele tygodni, gdyż wymagały profesjonalnych przygotowań. Ekipa budowlana musiała wyrównać teren, zbudować fundamenty i postawić namiot (wyglądający jak gigantyczna cerkiew) mieszczący 1200 osób, doprowadzić wodę, postawić stajnie dla 37 koni oraz budynki do rozgrzewania i treningu koni, a także przygotować pomieszczenia przeznaczone na biura oraz garderoby. Dodatkowo dla gości teatru powstał namiot recepcyjny z kasami biletowymi, kawiarenką oraz sklepikiem z materiałami o zespole. W efekcie końcowym wioska Zingaro zajęła około 2 hektarów i miała swój niepowtarzalny cygańsko-cyrkowy klimat.
Teatr konny Zingaro został założony w 1984 roku we Francji. Jego nazwa – jak tłumaczy założyciel formacji, Bartabas – po hiszpańsku znaczy Cygan. Obecnie Zingaro jest największym i najlepszym teatrem konnym na świecie, a na spektakle przychodzą nie tylko miłośnicy koni, ale także teatru, muzyki i tańca. Teatr ten jest tym bardziej wyjątkowy, że konie w nim traktowane są na równi z ludźmi. Są jego częścią, są artystami, a nie jedynie posłusznym narzędziem w rękach człowieka. Warto tutaj wspomnieć, że w początkowych latach działalności teatru konie w nim występujące były głównie rekrutowane z rzeźni, gdyż skromny budżet nie pozwalał na zaangażowanie koni rasowych. Swoje przedstawienia teatr wystawia przez 2-3 lata i później już nigdy do nich nie wraca, a pamiątką po tym, co kiedyś było wystawiane, są nagrania filmowe. Miejsce starych projektów zastępują nowe. Ta ulotność i przemijanie jest jedną z charakterystycznych cech Zingaro. Prace nad każdym nowym projektem rozpoczynają się od doboru odpowiedniej muzyki, a dopiero na samym końcu opracowany zostaje aspekt techniczny.
Bartabas, założyciel i autor Zingaro, urodził się 2 czerwca 1957 roku i pochodzi z regionu paryskiego. Niewiele o nim wiadomo, ponieważ wszystkie informacje na temat jego osoby owiane są tajemnicą. On sam najchętniej opowiada o swoim życiu związanym z końmi. Idea teatru powstała z połączenia miłości do teatru oraz tych niesamowitych zwierząt. W swojej działalności Bartabas nawiązuje do życia objazdowych teatrów cygańskich, które podróżują po świecie z całym swoim dobytkiem. Swoim stylem życia chce pokazać ludziom, jak duże znaczenie ma dla Romów przemierzanie świata i jak kontakt z różnymi kulturami pozwala im ewoluować. To właśnie z tych podróży i różnorodnych kultur z całego świata Zingaro czerpie inspiracje do spektakli, które odwoływały się już między innymi do tradycji arabskiej, japońskiej oraz hinduskiej.
W tym roku mieliśmy okazję podziwiać najnowsze dzieło Zingaro – „Battuta”. Tytułowe słowo oznacza lub niektóre fragmenty melodii wygrywanych przez orkiestry dęte i fanfary albo miarowe wybijanie rytmu podczas polowań. Po włosku słowo „battuta” oznacza „żart”. Spektakl ten miał swoją premierę w 2006 roku w Istambule. Później pokazywany był w Francji, Szwajcarii, Luksemburgu, Belgii oraz Hong Kongu. „Battuta” jest także największym i szczególnym projektem teatru, gdyż angażuje aż 37 koni i ponad 50-osobowa ekipę. W tym spektaklu Bartabas nawiązuje do historii oraz legendy Cyganów, pokazuje ich życie poprzez pryzmat wolności rozumianej jako uwolnienie od trosk, ryzyka o to, co przyniesie jutro, zmiany i tempa życia. Aby jak najlepiej oddać to pod postacią przedstawienia, Bartabas udał się do Rumunii w celu poznania tamtejszej muzyki i obyczajów. Tam także poznał i namówił do współpracy muzyków, którzy obecnie z nim występują. O „Battucie” Bartabas mówi, że jest ona „wędrówką w świat dzieciństwa, w którym przeplatają się, niczym w kołowrotku zdarzeń (…) strony komiksów, najważniejsze momenty filmów kowbojskich, fragmenty filmów Texa Avery’ego, Braci Marx czy nawet Rene Claire z jego legendarnymi pościgami; zdjęcia rodzinne lub ślubne, na których widzimy niewzruszone panny młode, ubrane na biało, marzące o nieznanym, wszystko to zaś przyprawione jest ostrym sosem muzycznym, tak jak lubił to sam Fellini. Bohaterowie tych wspomnień biegną obok koni w dobrze skrojonych i dopasowanych surdutach z krzyżującymi się szelkami, dziewczyny natomiast, ubrane w koronkowe sukienki w kolorze krwi, przypominają bardziej poszukiwaczy złota lub też tancerki Feria z Sewilli niż Cyganów z Europy Centralnej”.
Pierwszym spektaklem Zingaro była „Opera Equestre” (1993), czyli „Opera konna”, która we Francjo została nazwana „hippiczno-liryczną epopeją”. Odnosiła się ona do kultury berberyjskiej, gregoriańskiej oraz historii mitycznego konia poddającego się ludzkiej tresurze. Spektakl ukazuje symboliczną walkę pomiędzy dwoma plemionami (z północy i południa) oraz różnice w ich podejściu do koni. Drugim z kolei spektaklem było „Chimere” (1996), które opowiadało o cywilizacji hinduskiej. Jego akcja rozgrywała się na równinie pustynnej Tharu. Kolejnym projektem było „Eclipse” (1998), opowiadające stare azjatyckie legendy. Przedstawienie to było walką kontrastów światła i cienia, czerni i bieli, łagodności i brutalności, a całość rozgrywała się pomiędzy statycznymi obrazami. „Eclipse” zostało uznane za najbardziej wyszukany estetycznie spektakl Zingaro. Kolejne dzieło teatru to „Triptyk” (2000), którego akcja toczy się do muzyki Pierre’a Boluez. Ważnym elementem tego projektu jest taniec indyjskich wojowników wzorowany na giętkich ruchach zwierząt. Taniec, muzyka i konie utworzyły atmosferę pogańskich rytuałów. Ostatnią sztuką przed „Battutą” była „Loungta” (2005), czyli „Konie wiatru”. Nawiązuje ona do tradycji Indii i Tybetu. Przed realizacją tego projektu Bartabas odwiedził te kraje, gdzie przyglądał się religijnemu życiu mnichów, poznawał ich kulturę, obyczaje oraz muzykę. W tym przypominającym tajemnicze misterium przedstawieniu Bartabas stawia pytania o ludzką kondycję oraz związki człowieka z naturą. W dniach 5-8 maja w poznańskim kinie Muza można było obejrzeć filmy z czterech pierwszych spektakli Zingaro.
Na własne oczy…
O Zingaro i „Battucie” dowiedziałam się zupełnie przypadkiem. Ulotka o spektaklu wypadła mi z programu telewizyjnego, który przeglądałam w pracy. Już same zdjęcia z tej reklamy wywołały we mnie zachwyt, więc decyzja o tym, czy jechać, czy nie, zapadła praktycznie bez zastanowienia. Udało mi się kupić bilety na wybrany dzień, a miejsca miałam w idealnym, trzecim rzędzie. Całą ośmiogodzinną podróż do Poznania zastanawiałam się i wyobrażałam sobie, co mogę tam zobaczyć, jednak te wyobrażenia były niczym w porównaniu z tym, co zaserwował mi Zingaro. Na miejscu byłam godzinę wcześniej. Namiot, w którym odbywają się spektakle, był niezwykle imponujący i przypominał trochę gigantyczną cerkiew z czterema kopułami. Czekając na „godzinę zero”, dosłownie dreptałam w miejscu, a kiedy w końcu wpuszczono nas na widownię, moim oczom ukazał się przepiękny i wzruszający obraz. Kilkanaście oświetlonych na niebiesko koni stało swobodnie na środku areny wkoło fontanny, a w tle grała cicha, cygańska muzyka połączona z kobiecym śpiewem. Końscy aktorzy czekali, żeby zacząć swój spektakl, aż wszyscy widzowie zajmą swoje miejsca. Przedstawienie było swojego rodzaju dialogiem dwóch orkiestr – dętej i smyczkowej. Pełne dynamiki, energii i ryzykownych akrobacji, zapierało dech w piersiach. Zaczęło się łzami wzruszenia, a skończyło łzami ze śmiechu i radości, gdyż przedstawienie było pełne komicznych i zabawnych scen. Na scenę wjeżdżały dziwaczne pojazdy, człowiek przebrany za niedźwiedzia uczył się woltyżerki, mężczyzna czarował kobiety swoim ciałem, a stary Cygan z długą brodą walczył o wdzięki pięknej panny młodej. Wszystko to nawiązywało do najwyższej wartości Cygan, czyli wolności. Wolność symbolizowały konie pędzące dzikim galopem, biały ptak podrywający się do lotu oraz niesamowita muzyka. Bardzo trudno jest opisać ten spektakl słowami, trzeba to było po prostu zobaczyć i przeżyć.